11 września 2011 roku zmarł Stanisław J. Woś. Odszedł ten, który szukał światła...
Najwięcej inspiracji (...) znajduję jednak w pejzażu. Pejzażu jako ogromie przestrzeni i wolności, abstrakcji nieba i konkretu, który się rozpościera pod stopami.
Widzę urodę kamienia, widzę urodę drzewa, indywidualność drzewa i śladów na drodze, i pęknięcia muru... To wszystko mi się układa w jakąś taką barwną i czasami smutną, czasami egzystencjalną opowieść o kondycji człowieka.
Należę do tego kruchego i żyjącego tylko chwilę na tej ziemi (...) elementu Natury (…). I postrzegam też w kruchości rośliny jakby swoje odbicie, swój ślad, który za chwilę (…) zgaśnie, zniknie, a zostanie tylko fotografia.
Stanisław J. Woś
Czy zostanie tylko fotografia?
Przedmioty, których używali zmarli, nasiąkają nie tylko ich zapachem, ale i subtelną energią. Pochylamy się nad nimi z troską i przechowujemy je z pietyzmem, bo trwa w nich nadal jakaś cząstka tych, którzy odeszli. Pośród cennych pamiątek, które pozostawił po sobie mój zmarły dziadek, są zwłaszcza dwie, które mają dla mnie szczególne znaczenie - harmonijka ustna, na której często grywał, i przedwojenna fotografia, na której został uwieczniony w mundurze Strzelca Podhalańskiego. Harmonijka leży w szufladzie i od śmierci dziadka nikt na niej nie grał, bo jedna z blaszek pękła. Nie wiemy, kiedy do tego doszło, ale odkryliśmy to, gdy dziadka już nie było. Zdjęcie znajduje się na widocznym miejscu i to ono jest najcenniejszą z pamiątek. Poprzez nie i zarazem w nim dziadek jest wciąż obecny pośród nas. W obrazie tym została zaklęta cząstką Jego duszy.
Każda z fotografii jest takim łącznikiem ze światem minionym, którego ślad został na niej „utrwalony”. Każda fotografia jest dotykiem świat(ł)a zza grobu. Dla żywych jest to obecność wstrząsająca. Przywołuje bowiem obecność, ale jedynie imaginatywną, odartą z cielesności. Widzimy naszych bliskich, przyjaciół i znajomych, ale nie możemy ich objąć, podać im ręki ani dotknąć. Nie możemy, gdyż żywych od zmarłych oddziela „ściana” obrazu. Ta nieprzekraczalna bariera sprawia, że obecność tych, którzy odeszli staje się bolesna. Obecność ta natrętnie przypomina o nieobecności.
Istnieją zdjęcia, na których nie ma zmarłych, ale które również „promieniują” ich obecnością. To zdjęcia, które sami wykonali za życia. W nich także jest zaklęta cząstka ich duszy. Obrazy te pozwalają nam wyobraźnią dotykać przeszłości, odciśniętego na nich świata, i rozmawiać ze zmarłymi. Kiedy zatem umiera artysta, to nigdy nie pozostają po nim tylko dzieła - fotografie, książki, płótna, rzeźby... On nadal żyje w swojej sztuce i dzięki niej jest obecny pośród żywych - czasem bardziej niż za życia. Jest to obecność nienarzucająca się, subtelna i milcząca. Przypomina kręgi na wodzie, które pozostawia po sobie kamień zapadający się w otchłań głębiny - podobne do tych zapisanych na jednej z fotografii Stanisława J. Wosia: „Tatry – 2” z 2002 roku.
Cytat pochodzi z wywiadu przeprowadzonego z artystą w 2010 roku przez serwis internetowy Szeroki Kadr: http://www.szerokikadr.pl/fotograf_miesiaca/stanislaw_wos