Rok 2012 przyniósł współczesnemu życiu literackiemu i dyskusjom wokół niego zaskakująco ciekawy i złożony temat do rozmowy. Wydany po raz pierwszy w maju tego roku kwartalnik kulturalny „Fabryka Silesia”[1] postanowił poddać dyskusji pewne sądy (część z nich nazwać by można po prostu stereotypami) dotyczące, najogólniej mówiąc, literatury, tożsamości i etniczności. Postawione pytanie o kanon i jego sens (wydawałoby się, że już raz po „przełomie” roku 89. przepracowane), zostało, choć kwestia ta jest nadal aktualna dla całości rozważań o dzisiejszym stanie literatury, zawężone do twórczości śląskiej i obraz Śląska tworzącej. Wraz z powyższym odżyły dyskusje dotyczące kategorii śląskości samej w sobie, problemu odrębności etnicznej regionu, jego kulturowej produkcji i jej recepcji na forum ogólnopolskim. Tak żywe tematy jak marginalizacja, odmienność, tożsamość, wstyd, duma, czy język, łączące się z poruszonymi przez śląskie środowisko artystyczne problemami, wpisują się w nurt najbardziej aktualnych rozważań humanistyki w szerokim tego słowa znaczeniu.
Pozostając jednak po stronie rozważań literaturoznawczych, pragnę przyjrzeć się „bohaterce” tego zamieszania, czyli śląskiej prozie, wartej bliższego poznania z wielu powodów. Z jednej strony jest ona wyrazem czegoś, co nazwałabym duchem miejsca, z drugiej zaś, swoim bogactwem refleksji nad człowiekiem i światem, w jakim przyszło mu egzystować, wpisuje się w dyskusje o ponowoczesnej kondycji. Regionalizm i uniwersalizm, swojskość i odmienność, konkret i ogół to przestrzenie, w których obracać się będą niniejsze rozważania. W tych samych przestrzeniach rozpięta jest bowiem śląska literatura.
Słowem uzupełnienia należy dodać, że niniejsze refleksje oscylują wokół zagadnienia tożsamościowego charakteru literatury górnośląskiej, sposobu doświadczania przestrzeni Śląska Górnego i budowanej na tym doświadczaniu mentalności mieszkańców tego regionu. W dalszej części tego szkicu pojawią się pojęcia skrócone: śląskiej literatury, śląskości i Ślązaków w tym właśnie okrojonym zakresie geograficzno-znaczeniowym, bez odniesień do obszarów Śląska Cieszyńskiego, Opolskiego czy Dolnego. Mówiąc zaś o współczesnej prozie Górnego Śląska mam na myśli ważne książki artystów piszących o Śląsku i na Śląsku, które pojawiły się po roku 1989, a więc literackie wypowiedzi Felisa Netza, Kazimierza Kutza, Henryka Wańka, Stefana Szymutki, Aleksandry Ostroch i innych ważnych dla tej dyskusji twórców.
Od absurdu historii do historii miejsc
Zainteresowanie lokalnymi, przestrzennymi wymiarami egzystencji nie jest, jak wiadomo, żadną nowością. Przeciwnie: w literaturze XX wieku zrobiło ono oszałamiającą karierę. W świecie przyśpieszonych przeobrażeń, kataklizmów historycznych, przemieszczeń ogromnych mas ludzkich i ruchomych granic było ono wyrazem tęsknoty za czymś trwałym, co można przeciwstawić wszechogarniającemu chaosowi jako pewien wzór lub przynajmniej pamiątkę czytelnego świata. Znaczna część tzw. młodszej literatury charakteryzuje się zintensyfikowaniem owych zainteresowań[2].
Zgadzając się bądź nie, z szeroko dyskutowaną przez krytyków literackich tezą o przełomowości roku 1989 w polskim życiu literackim[3], należy jednak zauważyć pewne przemiany lub ich symptomy, co do których zgodni są literaturoznawcy, jak choćby podkreślona przez Zygmunta Ziątka intensyfikacja zainteresowań miejscem. Zgodnie z szerszym kontekstem kierunku przemian i zwrotów w myśli humanistycznej, owe zainteresowania skierowane zostały w stronę tego, co prowincjonalne i pograniczne, lokalne i hybrydyczne ze względu na swoją historię i kulturę. Związany z przemianami polityczno-społecznymi proces decentralizacji objął nie tylko mapę, lecz całą kulturę, na pewien czas lokalne inicjatywy, czasopisma i ośrodki kultury zdominowały rynek kulturalny[4].
Badacze zajmujący się sposobem zapisu i funkcjonowania miejsc w literaturze najnowszej zauważają, że w prozie lat dziewięćdziesiątych dokumentowanie mijającego czasu i historii zastąpione zostało dokumentowaniem miejsc, co nazywa, cytowany już Ziątek, powstaniem literatury miejsca. Wzrost zainteresowania miejscem wiązać można z odejściem od wcześniejszych literackich wzorców kreowania historii i obrazu człowieka w niej zagubionego. Podobną refleksję wysnuwa Hanna Gosk, formułując tezę o przejściu od absurdu historii do historii miejsc, co wiąże się z odwrotem od dawnego rozumienia historii, jako dziejów polityczno-narodowych na rzecz historii lokalnych, prywatnych, zwykłych[5].
W ten sposób rozumiana literatura miejsca jest niewątpliwie związana z pytaniami o tożsamość tak jednostki, jak i zbiorowości, próbą powrotu do korzeni i przerywanej niejednokrotnie przez wydarzenia wojny i PRL-u ciągłości tradycji. Źródeł literatury miejsca zapoczątkowanej w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku upatrywać można w modzie na regionalność dwudziestolecia międzywojennego czy literaturze kresowej, małoojczyźnianej, rozwijającej się po drugiej wojnie światowej. Wielu badaczy pragnie widzieć silny związek i kontynuację pomiędzy tradycjami z początków wieku XX, a powrotem literatury małych ojczyzn u końca stulecia. Są jednak i tacy, którzy podkreślają odrębność nowo powstającej literatury miejsca. Przemysław Czapliński, zastanawiający się nad fenomenem popularności nurtu małych ojczyzn w literaturze po 1989, zauważa kolejne podziały tegoż nurtu, wyróżniając ojczyzny utracone, ojczyzny przodków, ojczyzny przenośne, ojczyzny wybrane i ojczyzny wykreowane[6]. Krytyk podkreśla, jak ważnym aspektem przemian prozy miejsc były właśnie zmiany na literackiej mapie zainteresowań: z Kresów na terytoria Polski (przykładowo: bogato opisywane przez wielu pisarzy Gdańsk, Wrocław, Szczecin), z czym wiąże się także zmiana podmiotu: już nie wygnaniec, ale osadnik opisuje swoje miejsce, obok problemu pamięci o miejscu pojawia się w rozważaniach prozaików kwestia wrastania w nową małą ojczyznę, która bynajmniej nie jest biała kartą, lecz posiada swoją bogatą historię, utrwaloną w miejscach, rzeczach, pamięci o ludziach, którzy kiedyś byli mieszkańcami danego miasta[7]. Wszystko to dodatkowo przybiera nową formę dialogu bądź gry z tradycją, co spowodowane jest większą świadomością konwencji literackiej. Tak odmieniony, przedefiniowany nurt małoojczyźniany przyczynił się do powrotu kulturowych debat o tożsamości, indywidualizmie, prawdach i złudzeniach mitograficznego utrwalenia[8], wykraczając daleko poza to, co pod nazwą „literatury korzennej” zwykło się znajdować. Obecnie wznowione przez pisarzy i badaczy zainteresowanie relacją tożsamość-miejsce-literatura, wraz z wejściem na scenę kolejnego pokolenia literackiego zmieniało swoje oblicza, ewoluując w stronę rozpoznania przestrzeni otwartej, kosmopolitycznej, a następnie powrotu do miejsc, powrotu nieudanego, bo niosącego ze sobą doświadczenie atopiczne[9]. W większym też stopniu w centrum rozważań znalazł się obszar miejski, jako najczęstszy ze sposobów doświadczania świata w kategoriach przestrzennych.
Zmiana tonu?
Pomimo pojawienia i utrwalenia się wśród krytyków tezy o wyczerpaniu i autokompromitacji literatury miejsca[10], a także wejściu nowych tendencji w opisie przeżywania przestrzeni, nie można powiedzieć, że nurt ten faktycznie przestał istnieć na polskim rynku literackim, o czym świadczą kolejne ukazujące się pozycje książkowe, ale i właśnie owa dążąca dalej refleksja humanistyczna nad znaczeniem miejsca w procesie budowania tożsamości. Zintensyfikowane rozważania teoretyczne stały się impulsem do ponownego przyjrzenia się sposobom i funkcjom reprezentowania miejsc w kulturze. Przed literackimi topografiami postawione zostało wyzwanie ponowoczesności, wiążące się ze świadomością końca wielkich narracji, a więc i ustalonego arbitralnie, jedynego właściwego kodu wartości. Kazimierz Brakoniecki, autor artykułu[11], który otwiera pole do namysłu nad przyszłością ponowoczesnej literatury regionalnej, dalszego rozwoju tego nurtu upatruje w połączeniu prywatnych doświadczeń historii i regionów z powszechnymi lekcjami historii i epok, a dalej w reinterpretacji rzeczywistości, idei religii, dokonujących się w określonych miejscach.
Wierzę, że przypadkowy człowiek i przypadkowy rodzinny krajobraz, prowincja człowieka mogą stać się przykładowym wędrowaniem do prawdy, światła i ciemności. Do źródła[12].
W dalszych rozważaniach olsztyński twórca i teoretyk nakreśla nowe zadania, z którymi zmierzyć musi się odnowiony nurt literatury miejsc:
Przyszedł czas na odmitologizowanie prowincjonalnych nostalgii, kiczowatych i ponownie powierzchownych uniesień wielokulturowych, sentymentalnych zauroczeń kresami i rozpoznanie zagęszczonej do czarnych dziur rzeczywistości społecznej i politycznej. Ten postulowany proces demitologizacji miejsca, to żądanie zmiany tonu narcystycznego i nostalgicznego na ton odpowiedzialności egzystencjalnej, to wskazywanie wartości literatury w krytycznym rozpoznawaniu schematów emocjonalnych i poznawczych tu i teraz nie powinien dotyczyć tylko polskiej literatury „małych ojczyzn”, ale również literatury naszych sąsiadów (…)[13].
Postulując szerszy namysł nad miejscem w literaturze ponowoczesnej, nie tylko w zakresie refleksji historycznej, ale przede wszystkim egzystencjalnej wpisuje się Brakoniecki w szersze dyskusje dotyczące fenomenu miejsc, prowadzone przez polskich literatów i krytyków[14]. Uczestnicy dyskusji odwoływali się w swych rozważaniach do tradycji literackich, obserwacji zjawisk współczesnych oraz własnych doświadczeń twórczych. Na przecięciu się romantycznych tradycji regionalnych, globalizacji i kultury masowej pojawiło się wiele znaków zapytania, ale i refleksja nad ocalającym więzi międzyludzkie i egzystencjalny sens charakterze literatury małych ojczyzn.
Koniunktura na miejsca w literaturze nie skończyła się wraz ze złowrogimi wróżbami krytyków. Płynna nowoczesność, tożsamość zadana, dyslokacja miejsc to zjawiska, które nie dość, że nie przyczyniły się do zerwania głębszych związków człowieka i jego tożsamości z miejscem, ale sprawiły, że region ponownie stał się ważnym punktem odniesienia na mapie ludzkiej tożsamości. Co do wzmożonej wartości miejsca zgodni są Zygmunt Bauman, podkreślający ludzką potrzebę przynależności do „konkretnego gdzieś”[15], czy interesujący się nie-miejscami (przestrzeniami tranzytywnymi jak dworce, lotniska, supermarkety, galerie handlowe) Marc Auge, którzy przekonują, że - paradoksalnie – dominujące w dzisiejszym świecie nie-miejsca budzą tęsknotę za miejscami tradycyjnymi, będącymi opoką tożsamości człowieka[16].
Wobec tak bardzo rozwiniętej współczesnej refleksji nad rolą przestrzeni w procesie budowania tożsamości i daleko idących rozważań na temat literackiego odbicia realnych miejsc analiza narracji regionalnych nadal pozostaje wyzwaniem dla badaczy i krytyków literatury. Ciągle nowe narzędzia i języki interpretacji dostarczane przez teoretyków pozwalają na coraz to ciekawsze ujęcia zagadnienia stosunku miejsca do tożsamości człowieka. Dlaczego więc pewne miejsca zdają się nie istnieć lub istnieć w bardzo ograniczony sposób w tej bogatej już historii namysłu nad przestrzennością egzystencji?
O czym milczał Górny Śląsk? Polemika z myślą nieprecyzyjną
O czym milczy nowsza literatura na Śląsku? (…) na Śląsku wyraźnie nieobecny jest temat gdzie indziej bardziej szeroko poddawany analizom pisarskim. Myślę o problematyce „małej ojczyzny”, kultury i historii lokalnej, która zwłaszcza po roku 1989 zyskała szeroki rozgłos w literaturze polskiej. Na Śląsku jednak ten wątek pojawił się sporadycznie i w ograniczeniu[17].
Wydawać by się mogło, że Górny Śląsk ze swoją wielokulturowością, skomplikowaną historią i zapoczątkowanymi w latach dziewięćdziesiątych gwałtowanymi przemianami społecznymi jest idealnym regionem do literackiej eksploatacji, ciekawym tak dla pisarzy, jak i odbiorców literatury. Jednak przyglądając się literackim topografiom, obok dobrze opisanego Gdańska, Szczecina, Wrocławia, a nawet Mazur, Śląsk nie zajmuje znaczącej pozycji. Wypadałoby chyba jednak powiedzieć: nie zajmował. Pytanie o obecność tego regionu Polski we współczesnej literaturze najszerzej stawia Elżbieta Dutka w swojej pracy Zapisywanie miejsca. Szkice o Śląsku w literaturze przełomu wieków XX i XXI:
(…) pragnę postawić pytanie o Śląsk: na ile ten region stał się na przełomie wieków XX i XXI okolicą literacką, jakie są jego „topografie” – zapisy w tekstach kultury powstałych po 1989 roku[18]?
O ile pytanie postawione powyżej jest trafne, o tyle odpowiedź na nie nie wydaje się być ujęciem pełnym. Autorka stwierdza, że pomimo rozbudzenia się życia literackiego i środowisk twórczych po „przełomowym” roku 89. za sprawą roli, jaką odegrały czasopisma „Fa-art.”, „Opcje” i „Śląsk”, a także ożywienia się twórczego poetów-debiutantów, formujących się w grupy (Na Dziko, Estakada) oraz kontynuatorów takich jak Cezary Kęder, Grzegorz Słobodnik czy Tadeusz Sławek, śląski regionalizm nie odcisnął tak dużego śladu w literaturze małych ojczyzn, jak przykładowy Gdańsk. Można się z tym stwierdzeniem zgodzić jedynie częściowo. Dutka przyglądając się wydarzeniom ostatnich dwudziestu lat odnotowuje, że ani poezja, ani proza o śląskim rodowodzie nie uzyskały znaczącego rozgłosu we współczesnym życiu literackim, w którym najdonioślejszym (sic!) wydarzeniem dotyczącym śląskiej kultury literackiej stało się wydanie w 1994 roku w całości poświęconego śląskiej sztuce numeru „NaGłosu”[19]. O niezwykłości tego numeru wypowiada się w słowie do czytelników Bronisław Maj:
Dzisiejsze spotkanie w „NaGłosie” jest niezwykłe. Przenosimy się bowiem do przedziwnej krainy: na pozór – doskonale znanej i nieciekawie szarej, ponurej, zimnej i smutnej, a tak naprawdę – krainy tajemniczej, fantasmagorycznej, mitycznej. Krainy krzyżowania się dróg wielu narodów i kultur, ojczyzny wielu twórców, matecznika zdumiewającej wyobraźni, wrażliwości… Przenosimy się na Śląsk[20].
Wśród twórców, którzy przypomniani bądź zaprezentowani zostali na stronach „NaGłosu” znaleźli się pisarze polsko- i niemieckojęzyczni, młodsi i starsi: Horst Bienek, Piotr Lachmann, Adam Zagajewski, Julian Kornhauser, Maciej Melecki, Wojciech Kuczok, Kazimierz Kutz i wielu innych twórców, obok literatów malarze, rzeźbiarze, fotograficy. Wyciągnięcie jednak przez Dutkę wniosku, że to właśnie temu numerowi „NaGłosu” Śląsk zawdzięcza wpisanie na mapę polskiej literatury najnowszej, na forum ogólnopolskim, jest jednak nieprecyzyjne. Tak jak i nieprecyzyjna wydaje się konkluzja, że wynik tego przeglądu nie pozostawia złudzeń, co do faktu, że młodzi twórcy, debiutanci raczej nie byli zainteresowani pielęgnowaniem śląskiego regionalizmu. Warto przypomnieć, że od wydania pamiętnego numeru czasopisma, a więc roku 1994, do wydania Szkiców o Śląsku w literaturze przełomu wieków XX i XXI, czyli anno domini 2011, minęło mnóstwo czasu, który przyniósł wiele zmian w życiu literackim Górnego Śląska, o których autorka zdaje się milczeć, jak i milczy w jej pracy Śląsk.
Nieuważne spojrzenie historyczno- i krytycznoliterackie prowadzi do zgubnej stereotypizacji literatury górnośląskiej, utrwalając odbiorców i badaczy literatury w powszechnym pod koniec XX wieku (i może wciąż jeszcze na początku wieku XXI) odczuciu, że Śląsk nadal jest „niezapisany” w literaturze najnowszej i pozostaje „Wielką Niemową”[21]. Okazuje się jednak, że milczenie błędnie uznane zostało za niezdolność wyrażania, a osąd ten skutkował w przeoczeniu słów ważnych, które - mimo wszystko - zostały wypowiedziane. Ostatnie lata przyniosły w literaturze i krytyce literackiej ożywienie dyskusji nad kategorią szeroko rozumianej śląskiej tożsamości, kwestii odrębności kulturowej tego regionu, specyfiki mentalności jego mieszkańców, ich doświadczenia miejsca, czasu i historii. Piszący o Śląsku i na Śląsku poruszyli niewygodne tematy etnicznej odmienności, wstydu, wykluczenia, politycznego uzależnienia i krzywdzącej stereotypizacji. Kolejne wypowiedzi górnośląskich artystów, nie tylko literatów, ale i performerów (przykładowo bytomskie performance Jerzego Beresia), fotografików (zdjęcia Jerzego Lewczyńskiego, Joanny Chudy) zdają się wybrzmiewać coraz głośniej.
Literatura, tożsamość, etniczność. Głośniej
Jeżeli założymy, zgadzając się z refleksją nad podmiotowością Charlesa Taylora, który zwraca uwagę na zakorzenienie jako jedną z podstaw tworzenia się tożsamości[22], że samoidentyfikacja współczesnego człowieka nie jest już zdeterminowana tylko przez genealogię bądź różnie rozumianą przynależność, lecz jest kategorią zadaną, musimy też zastanowić się nad stopniem, w jakim jest ona, jak widziałby to Alsdair MacIntyre, autokreacją, czy „permanentną konstrukcją”[23]. Pomijanie uwarunkowań zewnętrznych wobec solipsystycznego ja, nie wydaje się być rozwiązaniem satysfakcjonującym i wyczerpującym. Wpływ określonej przestrzeni kulturowej i geograficznej, konkretnych miejsc, które budują swoistą siatkę obiektywnych i zasadniczo stałych wyznaczników dla owej indywidualnej konstrukcji, jaką jest tożsamość, jest niebagatelny. Powracający wciąż w rozważaniach humanistów problem zadomowienia, wykorzenienia, przesunięć w przestrzeni fizycznej i ich przełożenia na przesunięcia w przestrzeni egzystencjalno-aksjologicznej dowodzi ważności zagadnienia. Zagadnienia, które intensyfikuje się na niejasnych, palimpsestowych obrzeżach mapy, gdzie procesy tożsamościowe niejednokrotnie ulegają „rozmyciu. Jednym z najtrudniejszych do uchwycenia, padającym najczęściej ofiarą uproszczeń regionem-kolażem jest właśnie obszar Górnego Śląska. Jego tożsamościowa niejasność łączy się jednak (w sposób charakterystyczny i odróżniający od innych granicznych kolaży) z innym zjawiskiem: usilnym dążeniem do wykrystalizowania odpowiedzi na pytanie o słuszność mówienia o kategorii śląskości i jej problematyczności.
Śląsk jawi się jako locum europejskie. Znajdując się w różnych strefach wpływów, jego udziałem był ferment myślowy i pewne rozmycie procesów tożsamościowych. Podobne rozmycie stało się udziałem różnych regionów europejskich. Ale udziałem Śląska stało się też dążenie do krystalizacji tożsamości, gdyż trudno na Śląsku nie zauważyć siły świadomego lokowania siebie w przestrzeni mentalnej[24].
To „lokowanie siebie w przestrzeni mentalnej”, a więc próby zdefiniowania własnej tożsamości w stosunku do miejsca, a jak miejsca to i jego nieodłącznych filarów: czasu, historii, drugiego człowieka stało się siłą napędową wielu tekstów kultury, które na Śląsku i o Śląsku powstały i mówią. Niezależnie od odpowiedzi na pytanie o to, czy zasadnym jest mówienie o „śląskim locum kulturowym”[25] należy zauważyć, jak bogatą i rozległą, rozpiętą pomiędzy polskość, niemieckość, i śląskość właśnie (a więc kategorię wymykającą się klasyfikacji narodowej) tekstowością stały się górnośląskie topografie. Zapisy Śląska, tego bezpowrotnie minionego (Śląsk Henryka Wańka), współczesnego (jak w twórczości Wojciecha Kuczoka), uobecnianego (powieści Kazimierza Kutza, Feliksa Netza) i fantastycznego (literacka wizja Grzegorza Kopaczewskiego) stają się ważnym świadectwem sposobów doświadczania miejsca pochodzenia, często odczuwanego jako wstydliwe, niewygodne, zbytnio obarczone stereotypem etnicznym, historią, polityką, nadmiarem pamięci zbiorowej i pamięci indywidualnych.
Problem rozpiętości przestrzeni tekstowej prowadzi do niemocy poznawczej, która odsłaniana jest przy próbach określania tego, czym jest Śląsk i śląskość. Przekłada się to prosto na wagę i banał dyskusji. (…) zbyt wiele jest tych utartych szlaków w myśleniu o Śląsku, które oswajają poznawczo przedmiot i jednocześnie go unicestwiają[26].
Być może wspomniana przez Aleksandrę Kunce niemoc poznawcza stała się podstawą, na której wyrósł kolejny ze stereotypów łączonych z regionem Górnego Śląska: jego rzekome milczenie, kulturalna i literacka pustka, z rzadka znaczona ciekawszymi dyskusjami bądź tekstami. Milczenie tej przestrzeni zostało przerwane wieloma ważnymi tekstami, wpisującymi się w kulturę w najszerszym tego słowa znaczeniu, wykraczającym poza fenomen środowiska kulturalnego obszaru górnośląskiego. Wspominane książki Feliksa Netza, Henryka Wańka, Kazimierza Kutza, Stafana Szymutki – wymieniając tylko najbardziej znane nazwiska mające swój wkład w wielką, płynną opowieść o miejscu „nieopowiedzianym”, przekraczają tradycyjnie rozumiany nurt małoojczyźniany, kierując się ku uniwersalizmowi rozważań, uciekając od banału konwencji, rozpatrując kwestie tożsamości, miejsca, czasu i pamięci z wielu różnych perspektyw.
Paradoksalnie odnotowywane przed laty mniejsze zainteresowanie nurtem „małych ojczyzn” na Śląsku przyczyniło się do tego, że temat śląski nie uległ w literaturze nadmiernej schematyzacji, wciąż jest wyzwaniem, które może być na nowo realizowane. Podejmując lokalne tematy artyści muszą mieć świadomość schematów, konwencji, banałów, których nie uniknęli pisarze związani z innymi regionami. Konieczne okazuje się nie tylko poszukiwanie nowych rozwiązań artystycznych, ale także pogłębianie rozpoznanych tematów, odkrytych już wcześniej problemów, przez lata przemilczanych, które miały status „białych plam” w dziejach regionu i jego mieszkańców oraz – przede wszystkim – odmienna problematyzacja stosunku jednostki do miejsca zamieszkania (poszukiwanie „niezdewaluowanych” określeń, kategorii, weryfikacji dotychczas używanych, takich jak zadomowienie, swojskość, obcość, bliskość). Wciąż okazuje się, że nie ma łatwych odpowiedzi na pytanie o tożsamość kulturową Śląska i Ślązaków. Sprawy tego regionu w utworach literackich nie są czymś danym, ale ciągle są zadane, domagają się poszukiwań wciąż nowych perspektyw, punktów widzenia, sposobów artystycznego wyrażenia[27].
Milczenie przerwane zostało także w dyskusjach literaturoznawczych i krytycznych. Realne potrzeby wypowiadania się na Śląsku i o Śląsku, umiejscowienia i uporządkowania faktów kulturalnych, literackich i inicjatyw kulturotwórczych przyczyniły się do powstania i funkcjonowania nowych (obok „Fa-artu”, kolejno powstających, manifestujących swą odrębność i znikających grup poetyckich) środowisk takich jak prowadzący działalność kulturotwórczą, wydawniczą i naukową Instytut Mikołowski, czy w końcu głośnego w ostatnich dniach otoczenia twórców i współpracowników kwartalnika „Fabryka Silesia”, któremu zawdzięczamy ponowne otwarcie dyskusji o tym czy i czym jest literatura śląska[28].
I choć pytanie o kanon wydaje się być nieco opóźnione, w zasadzie przez literaturę najnowszą przepracowane, jednak wyrosło ono z tej samej potrzeby, co i sama literatura, o której mowa: z pragnienia krystalizacji.
Owa parokrotnie powracająca kategoria krystalizacji wydaje się być jednak – paradoksalnie – potrzebą ponownej rozmowy, ponownego namysłu, wypowiedzenia pewnych kwestii pozostających ciągle w cieniu dyskusji publicznej, bardziej niż potrzebą ustanawiania porządku, kanonu, hierarchii.
Wszelka opowieść o śląskiej kulturze, która miałaby być okrzepłą formą po latach tych wydzielonych historycznie górniczych migracji, jest chybioną historią. (…) kultura śląska jest czasoprzestrzenią rozpiętą przez wielość narodową, wyznaniową, warstwową, cywilizacyjną. To rozległa czasowość i brzemienna wielością pamięć historyczna. Pełna pęknięć, napięć, zgrzytów[29].
Świadomość niebezpieczeństwa, jakie niosą ze sobą próby zamykania różnorodności w zbyt stałych formach i sztywnych strukturach powoduje, że decyduję się jedynie na zasygnalizowanie pewnych wątków, moim zdaniem kluczowych, konstytuujących specyficzny charakter literatury górnośląskiej, podkreślający jej kontekst mentalny. Wybrane przeze mnie tropy są tylko próbą dotknięcia tożsamościowego charakteru wspominanej prozy, prezentującego tak różne przecież style myślenia czy prywatne mitologie. Próba ta jednak ma swój wyraźny cel: jest nim myślenie wielkościowe o zróżnicowanej i niekoherentnej prozie Górnego Śląska ostatnich lat.
Powaga i śmieszność. O tożsamościowym charakterze literatury górnośląskiej
Badacze literatury zwracają uwagę na fakt, że twórczość śląska ma charakter palimpsestowy, zanurzona jest w konkretnym kontekście mentalnym tworzonym przez czas, przestrzeń, doświadczenia historyczne, a wreszcie nawyki myślowe i zachowaniowe. Można też na nią patrzeć jak na kumulację doświadczeń jednostkowych, które oscylują między przeszłością a teraźniejszością[30] Nie jest to jednak specyfikacja, która uchwyciłaby tylko i wyłącznie twórczość związaną z Górnym Śląskiem, wszak wszelka twórczość może zostać w podobny sposób scharakteryzowana. Można zaryzykować stwierdzenie, że wyjątkowość śląskich tekstów leży gdzie indziej - w osobliwych tropach odciśniętych w narracjach tego regionu, powracających niezależnie od osoby autora czy rodzaju realizowanej fabuły. Tropy te nie zawsze i nie dla wszystkich są czytelne, zawierają na wielu różnych płaszczyznach, od językowej po symboliczną. Realizowane są u większości przywołanych pisarzy także w postaci wątków, które konstytuują śląskość jako specyficzną mentalność, przekraczającą klasyfikacje narodowe (deklarowaną polskość czy niemieckość). Wizje pisarzy tak różnych poglądowo, wiekowo i artystycznie jak Netz, Kutz, Waniek, Szymutko, Ostroch, a nawet dalej, sięgając do źródeł najnowszej powieści górnośląskiej, a więc Bienka i Janoscha łączy oczywiście, jak wskazuje większość literaturoznawców, konkret historyczny, gospodarczy, obyczajowy, językowy – mówiąc prościej – konkret miejsca, jakim jest Górny Śląsk. Spoiwem tego wielogłosu o tożsamości „piątej strony świata” i jej mieszkańców wydaje się być jednak coś więcej, pewne kategorie, wśród których najbardziej symptomatyczne wydają się być: obcość, tęsknota i melancholia.
Piętno obcości, łączy się u górnośląskich artystów z pojęciem wstydu, trudnej tożsamości postrzeganej jako rany[31]; tęsknota kojarzona bywa z nieobecnością, brakiem i ubywaniem; w końcu osobliwa melancholijna zaduma sprzężona zostaje z dystansem wobec tego, co wokół. Wymienione wyznaczniki mogłyby wskazywać na literaturę śląską jako „doloryczną”, koncentrującą się wokół traumy etnicznej odmienności i niesprawiedliwości narosłych stereotypów. Tak jednak, co pokazuje praktyka czytelnicza, nie jest. Ciągle bolesne, często rozliczeniowe tematy realizowane są z typowym dla śląskiego sposobu postrzegania rzeczywistości dystansem, balansując pomiędzy powagą a śmiesznością, lub – jak u Kutza, Janoscha - wagą poruszanych kwestii a przaśnym poczuciem humoru.
Wspomniane przeze mnie jako pierwsze piętno obcości powraca w twórczości prozatorskiej zwykle jako stygmat języka bądź, z tym się łączącej, wymuszanej odgórnie deklaracji narodowości, światopoglądu, „opowiedzenia się” po jednej ze stron granicy.
Ślązacy mieli nader wyraziste piętno: mówili gwarą, która była traktowana jako nieczysta polszczyzna,
a rodzinne powiązania wielu z nich stawiły pod znakiem zapytania czystość ich polskiego pochodzenia. I coz tego, że czuli się Polakami, że ich przodkowie walczyli w trzech powstaniach o polskość Śląska[32]?
Stygmat bycia Ślązakiem, a więc politycznie niedookreślonym (z perspektywy narodowej), podejrzanym człowiekiem, wyróżniającym się sposobem mówienia i myślenia pojawia się w Piątej stronie świata Kutza, którego bohater do perfekcji doprowadza swoją literacką polszczyznę i oducza się wyniesionego z domu akcentu, aby nikt spoza Śląska nie podejrzewał jego pochodzenia.
Trudność w przyswojeniu czystej polszczyzny wiąże się z melodyką naszej gwary. Człowiek pozbawiony słuchu nigdy nie nauczy się dobrze mówić po polsku, bo być muzykalnym w tym wypadku oznacza nie tyle nauczyć się melodii, ile umieć się pozbyć własnej. (…) Wtedy, w Tczewie, mówiłem po polsku, nie bucząc z tutejsza. Nawet w alkoholowym zamroczeniu beblałem jak trzeba. (…)Dziś tamto wspomnienie wprawia mnie w rozrzewnienie, ale wtedy czułem się odmieńcem – jakimś Indianerem – i topiłem swój żal w wódce[33].
Z kolei Kazik Kranz, bohater Urodzonego w Święto Zmarłych Feliksa Netza na każdym kroku, już od pierwszych klas szkoły podstawowej, zmuszany jest do wyraźnego określenia swojej narodowości, bowiem jego „niemieckie nazwisko” i „tyn [niemieck] akcynt” wzbudzają nieufność i wrogie reakcje otoczenia, piętnującego po wojnie wszystko, co niemieckie. Usilny namysł nad tożsamością, wymóg czystości narodowo-ideowej i zdeklarowania były wynikiem fundującej niejednolitą przynależność państwową historii. Jakby wbrew tym stereotypom ciążącym ku jednolitemu obrazowi rzeczywistości pisarze wskazują na niemożność zastosowania tego typu narodowych i folklorystycznych szablonów, które deprecjonują wielokulturowość i wielowymiarowość społeczno-historyczno-narodowego kolażu. Piętno stereotypu - historycznego, gospodarczego, społecznego, stygmat klarowności politycznej, w końcu język (bohater większości tych narracji) to stale nie dość opisany wątki górnośląskiej prozy. Uniwersalny wymiar tej refleksji krążącej wokół – tak modnych dzisiaj, a obecnych na Śląsku od dawna – kategorii wykluczenia, inności, obcości wpisuje się we współczesną refleksją nad tożsamością marginalizowaną, odmienną. Piętno zmusza do bycia czujnym i świadomym własnej inności.
(… )my tu, na tym przeklętym Śląsku, musimy mieć się na baczności. Nigdy nie wiadomo, czy znowu nie przyjdą tacy, którzy „odwrócą koszulę na drugą stronę” i powiedzą, że jestem Szwab. Albo Polak – bo to nigdy nie wiadomo, co się komu podoba[34].
Wspomniane czujność i świadomość własnego bycia w przestrzeni podejrzanej, ciągle poddawanego wartościowaniu z zewnątrz, kieruje myśl w stronę kolejnego tropu łączącego powstającą na Śląsku literaturę – tęsknocie, która zwraca się w przeszłość, pochylając się nad tym, co nieobecne bądź niemożliwe do uobecnienia.
Śląsk obecnie jest w dużej mierze tęsknotą za tym, co było: dawnym domem, dawną przestrzenią, dawnymi ludźmi, dawną świętością, dawnym azylem. Azyl ten jest utopijny, przywołuje, a raczej powołuje czasy spokoju i trwania, które nie tyle są stanem, ile jedynie punktem w natłoku zdarzeń. Czy były kiedyś złote czasy Śląska[35]?
Przywołane słowa Aleksandry Kunce mogłyby sugerować, że nieprzepracowany temat małej ojczyzny powraca w scenerii Górnego Śląska. To jednak nie do końca prawda. Oparte na wspomnieniu i fascynacji nietrwałością narracje Wańka (jak choćby najbardziej bolejąca nad tym, co minione książka Finis Silesiae), powracające do przeszłości z pewną dozą sentymentu historie Kutza, Netza i Ostroch wykraczają jednak daleko poza prozę wspomnieniowo-nostalgiczną w ogólnie przyjętym znaczeniu tego terminu bądź w ogóle się w nią nie wpisują. Trafnie postawione przez Kunce pytanie: czy złote czasy Śląska miały w ogóle miejsce, zwraca uwagę na rewers powracającej w prozie przeszłości i pamięci o niej – na teraźniejszość. Obecna u wspomnianych prozaików pamięć to struktura powołująca, bardziej niż przywołująca minione czasy, mająca być swoistym dopełnieniem i jednocześnie remedium teraźniejszości. Śląska współczesność odbierana jest bowiem jako pęknięcie, luka, powodująca tęsknotę za czymś nieobecnym, co być może nigdy nie było obecne. Poszukujący we własnej pamięci odpowiedzi na dręczące pytania Kutz, balansujący na granicy istnienia i nieistnienia (tego, co było lub być mogło) Waniek, wracający do historii i wydarzeń czasów PRL-u Netz, nie budują w swoich narracjach mitu złotej przeszłości, krainy ładu czy wielkiej wspólnoty. Ich powroty do Śląska sprzed lat zdają się poszukiwać odpowiedzi na pytanie o utratę pewnych mentalnych wartości i granic dzielących świat na to, co swoje i obce, oczywiste i ukryte. Nie są to także wycieczki w poszukiwaniu tożsamości u korzeni. Pytanie ciążące nad tymi rozważaniami dotyczy kwestii dookreślenia człowieka przez czynniki etniczne, polityczne, przestrzenne właśnie. Powraca nurtująca współczesnych humanistów kwestia: czy wspólna czasoprzestrzeń jest wystarczającą podstawą dla utożsamiania siebie z całością? Napięcia w doświadczeniu tożsamości, dziś nazwanej zadaną, płynną są obecne w prozie górnośląskiej niezwykle intensywnie.
To, co jednak uderza najbardziej, a jednocześnie wynika z powyższych rozważań nad tęsknotą i pamięcią, to zjawisko oplatające zarówno śląską literaturę, jak i inne formy wyrazu artystycznego (wspomnianą fotografię, performance), które rozpoznane zostało już wcześniej jako rodzaj osobliwej melancholii. Znaczący jest koloryt, nastrój, w jakich utrzymuje się większość tekstów kultury tego regionu Polski. Nieprzepracowane jeszcze kategorie krzywdy, wstydu, zakłamanego wizerunku, pękniętej tożsamości odbijają się w tytułach, w sposobie obrazowania, symbolach i porównaniach, jakie wiązane są ze Śląskiem. Dominująca czerń tej ziemi, jej ogrodów, ulic, nawet świecącego nad nią słońca, narzucona przez dominujący dyskurs peryferyjność piątej strony świata, przypisywana przaśna, wręcz prostacka ludowość i religijność to „znaki rozpoznawcze” tego, co śląskie. Tak jakby duch miejsca kształtował spojrzenie artystów (częstokroć bawiących się etnicznymi stereotypami), ale i recepcję odbiorców, mających pewien wizerunek miejsca utrwalony w świadomości. Wiszący nad omawianą twórczością ciężar Saturnowej zadumy jest wynikiem pewnego myślowego rozproszenia, o którym Marek Bieńczyk powie, że jest:
(…) powodowane przez uporczywe roztrząsanie straty, jest dryfowaniem wśród kalekich, naruszonych sensów, i zarazem, paradoksalnie, jest ciężkim bezruchem wobec nadchodzącej ponaddźwiękowej szybkości nowoczesnego miasta[36].
Na zawieszenie pomiędzy przeszłością – tą historyczną i polityczną, czyli z jednej strony charakterem robotniczo-przemysłowym, wraz z później przyczepioną łatką peerelowskiego pieszczocha i gospodarczego herosa, teraźniejszym rozbiciem, bezrobociem i wzrastającą nędzą i nadciągającą przyszłością miasta post-przemysłowego wskazują socjologowie. Dziwność i smutek dużych miast dzisiejszego Górnego Śląska, jak przykładowych Katowic Wańka oraz całkowite zatracenie małych miejscowości jak opisywane przez Kutza Szopienice, Roździeń tworzą coś, co nazwać by można „duchem miejsca”. Duch ten napędzany jest mechanizmem wspomnienia, mnożącego kolejne obrazy przeszłości w świecie, który nieustannie i gwałtownie się przeobraża, represywnie przekształcając przestrzeń i jednocześnie – przekształcając tożsamość Górnoślązaków. Niezamknięta przeszłość, objawiająca się w bezkresnym rozpamiętywaniu krzywd, win i zasług, z drugiej zaś strony bardzo silne współcześnie stereotypizcja i generalizacja wiedzy o Śląsku (do dziś dla niektórych podejrzanym politycznie i narodowo) to kontekst dla melancholii, która – jeszcze raz wracając do Bieńczyka – „nigdy nie odnajdzie straty”. Nie odnajdzie, bo też nie odnaleziona do tej pory została odpowiedź, co czyniło i czyni Górny Śląsk odmiennym kulturowym locum, w czym zawarta została jego siła i ponadczasowa wartość i czy w ogóle możliwym jest mówienie w tych kategoriach. Wspomniani artyści dotykają kolejnych kręgów wtajemniczeń śląskiej duszy i ducha miejsca, ciągle jednak natrafiając na to, co niewysłowione, nieuświadomione, pęknięte. Pewnych odczytań losu i historii oraz związanych z nimi uczuć nie da się ująć słowem, nienazwane zaś wytwarzają melancholijną aurę, która, gdy zawiśnie nad zbiorowością, przeradza się w mit miejsca. W tym przypadku w mit zapomnianego „szmaragdu Europy[37]” czy „czarnego ogrodu”. Mity bowiem tłumaczą najwięcej.
Przypisy
[1] Nowy kwartalnik kulturalno-artystyczny wydawany od maja 2012 przez ROK Katowice.
[2] Z. Ziątek, Sierpień – grudzień – historia. Od dokumentów czasu do literatury miejsca w: Sporne sprawy polskiej literatury współczesnej, red. A. Brodzka, L. Burska, Warszawa 1998, s. 321.[3] M.in. J. Jarzębski, Apetyt na przemianę. Notatki o prozie współczesnej, Kraków 1997., P. Czapliński, Ślady przełomu. O prozie polskiej 1976-1996, Kraków 1997., M. Stala, Coś się skończyło, nic się nie chce zacząć. Z przygód poezji w latach dziewięćdziesiątych w tegoż: Przeszukiwanie czasu, Kraków 2004, D. Nowacki, Zawód: czytelnik. Notatki o prozie polskiej lat 90., Kraków 1999.
[4] Przykładowe lokalne inicjatywy i pisma: olsztyńska „Borrusia”, lubelskie „Kresy”, gdański „Tytuł”, sopocki „Topos”, śląski „Fa-art.” I wiele innych.
[5] H. Gosk, Zamiast końca historii. Rozumienie oraz prezentacja procesu historycznego w polskiej prozie XX i XXI wieku podejmującej tematy współczesne, Warszawa 2005.
[6] Czapliński, Wzniosłe tęsknoty. Nostalgie w prozie lat dziewięćdziesiątych, op.cit., s. 105-128.
[7] Jednymi z najciekawszych realizacji tego typu refleksji są powieści S. Chwina, Hanneman, Gdańsk 1995 i I. Iwasiów, Bambino, Warszawa 2008.
[8] P. Majerski, Literacki syndrom”małej ojczyzny” w: Dialog regionów: jedność państwa, prywatność regionu (Śląsk – Małopolska - Morawy) red. S. Krawczyk, P. Majerski, Czerwionka-Leszczyny 2005.
[9] E. Rybicka, Globalni i lokalni w: „Autoportret”
[10] Opinie takie prezentowali m.in.: K. Uniłowski, Skądinąd. Zapiski krytyczne, Bytom 1998., T. Komendant, Czym była, czym mogła być literatura korzenna w: „Tytuł” 1997, nr 1, s. 97., D. Nowacki, Zawód: czytelnik, op.cit. i wielu innych.
[11] K. Brakoniecki, Ponowoczesny regionalizm w: „Nowy Nurt” 1996, nr 8, s.1.
[12] Ibidem, s. 11.
[13] K. Brakoniecki, Prowincja człowieka. Obraz Warmii i Mazur w literaturze olsztyńskiej, Olsztyn 2003, s. 11.
[14] Małe ojczyzny – raj dla twórców? Debata z udziałem T. Dąbrowskiego, P. Huellego, W. Kudyby, prowadzenie: W. Wencel w: „ Nowe Państwo” 2003, nr 1, s. 17-21.
[15] Z. Bauman, Wspólnota. W poszukiwaniu bezpieczeństwa w niepewnym świecie, Kraków 2008.
[16] M. Auge, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, Warszawa 2010.
[17] M. Kisieli, Cnota nieobecności w: „Gazeta Wyborcza” (dodatek katowicki), 2000, 17 maj, s. 12.
[18] E. Dutka, Zapisywanie miejsca. Szkice o Śląsku w literaturze przełomu wieków XX i XXI, Katowice 2011, s. 27
[19] „NaGłos” 1994, nr 15/16.
[20] B. Maj, Od redakcji w: „NaGłos” 1994, nr 15/16, s. 3.
[21] E. Dutka, op.cit., s. 36.
[22] Ch. Taylor, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, tłum, M. Gruszczyński i in., Warszawa 2001.
[23] A. MacIntyre, Dziedzictwo cnoty, tłum. A. Chmielewski, Warszawa 1996, s. 390.
[24] A. Kunce, Myśleć Śląsk w: A. Kunce, Z. Kadłubek, Myśleć Śląsk. Wybór esejów, Katowice 2007, s. 233.
[25] W kwestii tej toczą się gorące dyskusje wśród zwolenników i przeciwników poglądu o odrębności kulturowej Śląska – patrz:. A. Kunce, Z. Kadłubek, Myśleć Śląsk…, op.cit., s. 233-234 i in., rozmowy na łamach kwartalnika „Fabryka Silesia”, nr 1, 2012.
[26] A. Kunce, Z. Kadłubek, Myśleć Śląsk…, op.cit., s.234-235.
[27] Ibidem, op.cit., s. 37-38.
[28] „Fabryka Silesia” nr 1, 2012: tutaj dyskusje wokół kanonu literatury śląskiej i kategorii śląskości, w których głos zabrali m.in. A. Nawarecki, J. Lyszczyna, Sz. Twardoch i inni.
[29] Ibidem, s. 238-239.
[30] A. Kunce, Z. Kadłubek, Myśleć Śląsk…, op.cit. 234 i in.
[31] Ibidem,
[32] S. Gębala, Gorzki to chleb jest śląskość, w: Etniczność, tożsamość, literatura, red. P. Bukowiec, D. Siwor, Kraków 2010, s. 205.
[33] K. Kutz, Piąta strona świata, Kraków 2010, s. 34.
[34] K. Karwat, Ten przeklęty Śląsk, Katowice 1996, s. 15.
[35] A. Kunce, Z. Kadłubek, Myśleć Śląsk…, op.cit., s. 240-241.
[36] M. Bieńczyk, Melancholia. O tych, co nigdy nie odnajdą straty, Warszawa 2012, s. 13.
[37] O Śląsku jako drogocennym kamieniu: Z. Kadłubek, W poszukiwaniu śląskiego szmaragdu, w: A. Kunce, Z. Kadłubek, Myśleć Śląsk…, op.cit. s. 189-228.