LITERATURA SZTUKA FILOZOFIA SPOŁECZEŃSTWO
______________________________________________________________________


Esej: Dariusz Pawlicki O PEWNYM NIESTRUDZONYM WĘDROWCU


Po raz pierwszy z wierszami Charlesa Reznikoffa zetknąłem się na początku lat osiemdziesiątych XX w. I zrobiły one na mnie bardzo duże wrażenie, chociażby ten:

Jerozolima złota

Jeśli istnieje jakiś plan,
może i to się mieści w planie,
gdy wagon metra zakręca na zwrotnicy,
koła zgrzytają o szyny,
i gasną światła –
ale po chwili zapalają się na powrót.

(tł. Piotr Sommer)

Stopniowo poznawałem następne. Dowiadywałem się także kolejnych szczegółów z życia Charlesa Reznikoffa. Szczególnie jeden, już na samym wstępie, ustosunkował mnie do niego pozytywnie. Reznikoff został mianowicie poproszony, przez organizację działającą na rzecz upowszechniania poezji, o przeczytanie zestawu swych wierszy. Miał je czytać na ulicy, wraz z innymi poetami. Został jednak wprowadzony w błąd i w umówionym miejscu zjawił się... o dzień za wcześnie. Postawił na ławce zniszczoną teczkę i wyjął z niej plik kartek. Następnie, nie zrażony nieobecnością współuczestników, zaczął czytać swoje utwory. Ludzie początkowo go omijali. Ale stopniowo zaczęli gromadzić się wokół niego.

*

Charles Reznikoff urodził się na Brooklynie (wtedy jeszcze samodzielnym mieście) w 1894 r., w rodzinie Żydów przybyłych z Rosji.

Na Brooklynie spędził dzieciństwo i lata młodzieńcze. Ale na studia wybrał się na University of Missouri, gdzie niedawno utworzono wydział dziennikarstwa. Po roku stwierdził jednak zdecydowanie, że nie chce być dziennikarzem. Po powrocie do Nowego Jorku rozpoczął, za namową rodziny (chodziło o zdobycie solidnego zawodu), studia prawnicze na New York University. Skończył je zaś, z bardzo dobrym wynikiem, na Columbia University. Wkrótce podjął się obrony w sądzie swego krewnego. Niestety, sprawa ta zakończyła się jego całkowitą porażką. Nie miał bowiem w ogóle „temperamentu adwokackiego”. Następnie rozpoczął pracę w redakcji Encyklopedii dla prawników. Polegała ona na opracowywaniu haseł. Zwolniono go jednak, gdyż okazał się być nazbyt skrupulatny, a przez to mało wydajny. Jego przełożony skomentował to następująco:

„Myślałem że zatrudniam cieślę, ale ty okazałeś się być stolarzem”.

Podczas Wielkiego Kryzysu pracował w rodzinnej firmie – wyrób i sprzedaż kapeluszy. W 1930 r. ożenił się z pisarką i redaktorką Marie Syrkin.

Przez większość swego życia Reznikoff zarabiał na utrzymanie pisząc kroniki gmin żydowskich w USA, redagując książki, tłumacząc z niemieckiego. Współpracował także przez pewien czas, jako prawnik, z wytwórniami filmowymi. Problemy finansowe miał jednak często.

*

Wiersze zaczął pisać jako dwudziestolatek i pisał je przez przeszło pięćdziesiąt lat. Przez zdecydowaną większość tego okresu, niewielu jednak znało go jako poetę. Wydawcy nie byli bowiem zainteresowani jego poezją. Dlatego sam zajął się publikowaniem swoich tomików (nawet obsługiwał prostą maszynę drukarską). Ukazywały się one jednak w niewielkich nakładach.

Charles Reznikoff był agnostykiem. Ale przynależność do narodu żydowskiego była dla niego niezwykle ważną sprawą. Dlatego w jego wierszach (także w prozie), tak często pojawia się tematyka żydowska. Poniższy wiersz jest tego przykładem:

[Rabin wyczytywał nazwiska]

Rabin wyczytywał nazwiska członków swej dawnej kongregacji
i w trakcie czytania przy każdym nazwisku dodawał: „Nie żyje!”
W jego głosie słychać było ton satysfakcji
że sam jest ciągle wśród żywych –
słabowity na ciele i na umyśle jeszcze słabszy.

(tł. Piotr Sommer)

Codziennie wędrował po Nowym Jorku (5-7 kilometrów), głównie po Manhattanie. Uwielbiał bowiem to miasto. Te wędrówki były dla niego bardzo ważne. To dlatego, gdy rząd Izraela zaproponował Reznikoffowi (był już wtedy nieco bardziej znany) odwiedzenie kraju przodków, odpowiedział (podobno), że z zaproszenia nie skorzysta, gdyż jeszcze nie dość dobrze poznał Central Park.

Większość jego wierszy powstało podczas tych wędrówek. Bohaterem wielu spośród nich jest natura w wielkim mieście. Ale równie często - człowiek; nierzadko imigrant. Ale Charles Reznikoff jest także autorem cyklu utworów poetyckich opatrzonych wspólnym tytułem Holocaust, opartych na materiałach z procesu norymberskiego. Napisał także, na podstawie ksiąg i rejestrów sądowych, szereg wierszy wydanych następnie pod tytułem Testimony: The United States (1885-1915). Przedstawił w nich różne wydarzenia z historii Stanów Zjednoczonych.

Znaczna część twórczości poetyckiej Reznikoffa jest klasycznym przykładem kierunku nazywanego obiektywizmem. Według obiektywistycznych założeń, wiersz powinien zawierać jedynie fakty. Natomiast rola poety winna ograniczyć się do takiego przedstawienia tych faktów, aby one przemówiły do czytelnika. Czyli, innymi słowy, im w wierszu mniej jest poety, tym lepiej.

Ale dorobek literacki Charlesa Reznikoffa nie ogranicza się do poezji. Jest on bowiem także autorem kilku powieści m. in. Chronicle, opartej na pamiętnikach swych rodziców i Lionhearted, przedstawiającej tragiczne losy Żydów w średniowiecznej Anglii.

*

W 1962 r. w nowojorskim czasopiśmie „New Leader” ukazał się artykuł poświęcony twórczości poetyckiej Charlesa Reznikoffa. I był to tekst entuzjastyczny w swej wymowie. Jego autor Milton Hindus, krytyk literacki, eseista i poeta, był bowiem zafascynowany wierszami Reznikoffa. Ta publikacja sprawiła, że zaczęto interesować się Reznikoffską poezją i jej autorem. Wyrazem tego stały się zaproszenia na spotkania na uniwersytetach, wieczory autorskie. Kilka zbiorów jego wierszy ukazało się w znanych oficynach. Otrzymał również kilkakrotnie wyróżnienia. Nagrodę przyznał mu, na przykład, The National Institute of Arts and Letters (1971). Ale były to jedynie przejawy zainteresowania. O sławie nie można było bowiem mówić. I nadal nie można.

*

Charles Reznikoff zmarł w swoim manhattańskim mieszkaniu rankiem 22 stycznia 1976 r. Jego ciało zostało pochowane na Old Mount Carmel Cemetery na Queensie. Na nagrobku wykuty jest napis: „i jasność dni niknie w gwiazdach”.

*

Wędrując ulicami Manhattanu nie zastanawiałem się: Czy On tędy szedł? Wiedziałem, że szedł na pewno!