Ignacy S. Fiut POEZJA ŚWIATA PODRĘCZNEGO
Debiutowała jeszcze w prasie roku 1961, a w 1962 w Wydawnictwie Literackim ukazały się jej wiersze w „Próbach porównania” publikowane wraz z utworami Mieczysława Czumy, Wincentego Fabera i Leszka Aleksandra Moczulskiego. Jej twórczość należy więc do powojennego i szeroko rozumianego środowiska literackiego Krakowa. Wydała do tej pory siedem tomików wierszy: „Sny o porządku” (1965), „Sztychy reńskie” (1969), „Trzciny” (1970), „Wiersze” (1983), „Anioły mojej ulicy” (2001), Słodkich snów Europo” (2001), „Wiersze wybrane „ 2009), tom opowiadań („Opowiadania” 1997), które niejako obrazują całokształt jej twórczości pisarskiej, związanej przede wszystkim z baczną obserwacją świata, często z perspektywy dziecka oraz badaniami filozoficznymi z perspektywy szeroko rozumianej filozofii kultury, prowadzonymi przez lata w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego jest obecnie profesorem emerytowanym. Jej badania przede wszystkim łączyły w sobie poszukiwania wspólnoty racjonalnej między filozofią europejską oraz filozofią Wschodu, co daje się zauważyć w usytuowaniu podmiotu lirycznego jej wierszy względem świata, w którym postrzega człowieka jako byt znikomy, przypadkowy, w duszy którego dokonuje się jakby ujawnianie jego „kolejnych wersji bytowych”, autoryzowanych przez ludzi zanurzonych w panujących wzorce kultury, w kontekście całości uniwersum naszego świata.
Wydaje się, że cała jej twórczość filozoficzna i artystyczna skupia się na poszukiwaniu głębokiego porządku tkwiącego u podstaw bytowych świata i poszukiwanego za natrętnym chaosem rzeczywistości, który człowiek przeczuwa, choć bardzo trudno go ogarnąć, a najczęściej milczenie i doświadczenie pustki prześwitującej pomiędzy naszą jej wersją jest jego najprostszym wyrazem. W wierszu pt. „Sny o porządku” dowiadujemy się, że ”(…)ład zbierania kwiatów/wzór liczby lub cyfry raczej/gładkie ciepło pieca/lecz potem ogień płomienia bezkształtności/co pod dziewczyny drzwiami papierosa gasi//Sny o porządku Dojrzewanie zboża/bezchmurne niebo i słońca okrągłość/(…)i regularność pieśni w kwadratowe/ujęte zwrotki/ale za domem jaki wiatru nieład?/i jakie nieprawnie/przemilczane kiedyś/i zawieszone w połowie pytanie?” Poezja Szymańskiej ze swej natury ma charakter medytacyjny, ale jest również formą stawania na granicy jawy i snu, by lepiej wpatrywać się w dziejący się na naszych oczach świat. W utworze „O wpół do piątej rano” pisze: „Gdy świt cię weźmie na plecy/jak spłowiałego baranka/byłeś głodny i śpiący i miasto/podejrzewałeś o zdradę/ (…)Podobno myślałeś rozległość/i okna otwarte na przestrzał/gdyś ginął przez puste przestrzenie/nierozbudzonych placów/a sen cię ścigał jak wierna/i głupia narzeczona”. Wieś dla poetki jawi się ulubionym miejscem, gdzie łatwiej rozmawiać z sobą, bo pod ręką jest zawsze bezpośrednio świat, który pogłębia refleksyjność owej zadumy nad sobą i nad nim. Człowiek jest jedynym bytem mówiącym, biorącym siebie w świecie na język, dającym możliwość zarówno poezjomania jak i filozofowania, ale i oswajania się z przemijaniem, upływem czasu, mocniejszym zakorzenianiem się w naszym bytowaniu, z dala od jazgotliwego miasta, które zaciera znaczenia mowy i sens istnienia. Poza cywilizacją miasta możemy przecież oczekiwać na bezpośrednie epifanie piękna; na pełną możliwość ich medytowania. Tu udaje się nam utrzymywać w głębokich aktach uczuć i przeżywać naszą pierwotną więź z przyrodą, marzyć i wchodzić w ów splot procesów materii i ducha, który czyni nas ludźmi nadającymi rzeczywistość wymiar pojęciowy oraz aksjologiczny, choć uświadamia nam ciągle, że jesteśmy „żartami istnienia”. Kiedy powracasz więc do prozy życia miejskiego – podpowiada autorka - i wchodzisz w „śpiewkę” pytań: „od kiedy? po co? i za ile?”, stać cię jeszcze na liryczny wiersz o mieście, w którym poetka ogląda je i odnotowuje, że tu: „Wieża jest coraz wyższa/Kraków jest jak fioletowa ostroga/Wieczór to oddech wstrzymany/na jedną chwilę”.
Ważnymi metaforami w poezji Szymańskiej są: „rzeka”, „lód na jej powierzchni” „nieboskłon”, które wydają się oznaczać z jej perspektywy egzystencjalnej przemijanie, stawanie się, ale zarazem dojrzewanie i dochodzenie do siebie: docierania do własnej samowiedzy istnienia. W wierszu „Rzeczka właśnie zamarzła” dowiadujemy się, że „Rzeczka właśnie zamarzła i co było nami/można przypisać tej śnieżnej równinie/Jak przypadek nas wiąże szklana przestrzeń zimy/i rude pręgi płoną na pochyłym niebie”. To zdrobnienie „rzeczka” nie jest tu przypadkowe, bo ona jako ja, ty, on, to strumienie tworzące „rzekę naszej rzeczywistości” wkomponowaną w „ocean kosmos” i oglądaną na nieboskłonie. Właściwie jak przysłowiowe ziarenka pisaku przemierzamy tropem wiecznej drogi wraz z naszym światem kosmiczne uniwersum, w które wplatane są nasze istnienia. Medytujemy równocześnie ów przedustawny porządek, „łowimy pojęcia”, „segregujemy wydarzenia”, by uciec choć na chwile przed bezwzględnym przemijaniem i tak rozwija się w tych wierszach krakowskiej poetki ta nasz „mantra istnienia”. Płynność świata możemy tu porównać również z „falami Renu” kiedy „czas nas miłuje” w rytmie „śpiewów ptaków”, szmeru „przewracanych kartek”. Wreszcie udaje się nam wpłynąć na „ocean ciszy”, a świat dalej płynie obok nas, kiedy – jak przysłowiowi stoicy – poddajemy się jego nurtowi. Człowiek to przecież – podkreśla poetka – „znak zapytania”, niewiadoma tego świata: to ów „skrzep jednostkowego istnienia” w „ocenia bycia” – jak to sobie wyobrażali: Hölderlin i Heidegger. Jego porządek istnienia opiera się bowiem na przyjaźni i bliskości ludzi i nie należy do głębokiego porządku bytowania, przez co jest tak kruchy. Życie w świecie oparte jest na ciekawości, zadawaniu mu pytań, wsłuchiwaniu się w głos kosmosu, ale z tego nie wynika możliwość „wiekuistego zbawienia”, a raczej doświadczenie to stanowi drogę jednoczenia się z nim na wieczność. „Ojczyzną rzeczy”, naszego pośród nich istnienia, jest bowiem ciemność, zaś nasza mowa, którą poezjujemy świat, stanowi narzędzie jego stwarzania i wydobywania na jaw. Robimy to w rytm pór roku ukazując niekończące się metamorfozy przyrody, zgodnie z dialektyką gry przemiennego „darowania i zabierania”, by w konkluzji dojść do celnej uwagi – potka sądzi, że właśnie „wiek kobiet” poznaje się po kształcie oraz sposobie noszenia przez nie beretów. Równie z humorem ukazuje stosunek współczesnych ludzi do idei Platona, a w wierszu „Opisanie świat” pisze: „Wielu wstaje wcześnie rano,/żeby dokładnie opisać,/z wielka uwagą nienależną rzeczom/wszystko czego można doznać/ (…)Nie ma się co dziwić,/że Platon chciał pogonić/całe to towarzystwo”. Jednak poetka jest pomimo wszystko koneserem doznań zmysłowych, czemu daje wyraz w utworach szczególnie wtedy, gdy rozkoszuje się formami, barwami i smakami przyrody – np. w wierszu pt. „Wcześnie rano. Powiedzmy w Starym Sączu”. Czytam w nim m.in. „Księżyc zachodzący nad śpiącym miasteczkiem/rozmywa się w zakurzonych szybach/samochodu, źle zaparkowanego/na środku targowego placu./ (…)To słońce wschodzi nad miasteczkiem/i kobiety na placu ustawiają kosze/pełen młodych rzodkiewek. Więc choć nie wiadomo, czy słuszne, czy niesłuszne są sny nasze, to przecież/każdy chciałby się zbudzić/w słońcu i przy rzodkiewkach/a obok jest studnia z bardzo zimną wodą”. I wreszcie Szymańska odkrywa jeszcze jeden ciekawy „dowód istnienia świat”, uczestnicząc w „sporze” o jego istnienie, bardzo namacalny, bo z bólu. W utworze „Jeszcze jeden dowód na istnienie świata” pisze: „Świat, że jest/wcale nie jest wiadomo/Nie można go wywieść/z Bożej dobroci/ani z pierwszej grudki/materii mniejszej niż ziarno gorczycy/Jest może tylko jeden dobry dowód: ex dolore – z bólu/(…)To mocny, krzepki ból twojego ciała/bardziej niż zapach/mokrej trawy,/(…)mówi: nie, nie jesteś tym./Jesteś z tego, co obce, a co obce, boli”.
Sądzimy, że warto zwrócić uwagę na tę poezji, którą autorka prawie już pół wieku wzbogaca naszą duchowość i wrażliwość artystyczną, jednocześnie otwierając ją na doświadczenie myślowe oraz artystyczne innych kultur. Poezja ta nie tylko pozwala lepiej zrozumieć i przeżywać własne jednostkowe istnienie w globalizującym się świecie, ale umożliwia również efektywne odczuwanie innych wrażliwość ludzi na naszym globie, ich rozumienie i sytuowanie swego istnienia w nich, ale i komunikowanie się z nimi, wartościująca i kreatywną tolerancję na nie, a konsekwencji budowę nowej jakościowo wspólnoty wokół kwestii tego, co na sposób człowieczy jest dobre, a zarazem wzniosłe i piękne.
Beata Szymańska, Wybór wierszy, Śródmiejski Ośrodek Kultury, seria: Poeci Krakowa, Słowo wstępne – Krzysztof Lisowski, Kraków 2009, s. 104.