LITERATURA SZTUKA FILOZOFIA SPOŁECZEŃSTWO
______________________________________________________________________


TERROR DEMOKRACJI - komentarz redakcji do felietonu Igora Wieczorka


Zasadniczo poglądy przedstawione w felietonie p. Igora Wieczorka są zbieżne z poglądami redakcji. Nie zgadzamy się jedynie z tezą, że „...Nie dla ACTA oznacza Nie dla rozwoju prawdziwie wolnej kultury i uszanowania jej twórców, którym cyberpiractwo już od dłuższego czasu skutecznie podcina skrzydła”. Po pierwsze, jak na razie nie widzimy żadnych objawów podcinania skrzydeł twórcom popularnym, co najwyżej niektórzy z nich nie kupią sobie ferrari, co jesteśmy w stanie przeżyć i nie napawa nas to szczególnym smutkiem, bo widzimy bezmiar nędzy i frustrację Polaków. Po drugie, niektórzy twórcy i instytucje żyją z naszych podatków (stypendia, dotacje, zagraniczne wojaże i inne formy finansowania produkcji literackiej, filmowej, teatralnej itd.) – i nie widzimy powodu, dla którego należałoby płacić drugi raz za ich wyroby sponsorowane przez państwo, czyli nas wszystkich. Prawdziwym według nas problemem jest natomiast zapewnienie poszanowania praw autorskich twórcom szeroko pojętego netartu, artystom niszowym, drugo- i trzecioobiegowym, za którymi nie stoją prawnicy wydawnictw, koncernów płytowych i instytucje typu ZAIKS. Ci twórcy pozostają całkowicie bezbronni wobec aktów kradzieży ich własności i przez to ponoszą największe straty moralne, a jedyną drogą dochodzenia przez nich swoich praw jest kosztowne powództwo cywilne, zresztą skazane raczej na niepowodzenie, jeśli pozwanym jest np. instytucja albo znany artysta.

Być może protestujący przeciwko ACTA to „oportuniści, którym zależy wyłącznie na spektakularnych zadymach i darmowym pobieraniu plików z sieci”, jak pisze Igor Wieczorek, niemniej to oni uratowali resztę społeczeństwa przed drenażem kieszeni i jeszcze większym zubożeniem, które byłoby konsekwencją wprowadzenia tej promonopolistycznej w istocie ustawy. Ustawy, która jeśli nie będzie społecznej kontroli władzy, prędzej czy później wejdzie w życie, małymi kroczkami, pod inna nazwą, po cichu. Uważamy, że młodzi ludzie odnieśli ogromny sukces ‒ rząd wystraszył się licealistów i poddał się samokrytyce, a społeczeństwo zrozumiało, że nie można pozostawać biernym i można sprzeciwić się gorliwie służalczej polityce rządu wobec Zachodu, koncernów i ośrodków finansowych. Podobają nam się również hakerskie ataki na instytucje państwowe, ponieważ popieramy wszelkie działania obnażające słabość marionetkowego, aroganckiego zarządu III RP.

Oczywiście rozumiemy, że twórcy, którzy nie korzystają z dotacji i własną pracą doszli do sławy i majątku czują się okradani. Pytanie, czy oni nigdy, ale to naprawdę nigdy nie złamali swojej, jak wierzymy, głęboko etycznej postawy i nie kradli? Nie korzystali z cudzej własności intelektualnej, jak chociażby oprogramowanie komputerowe? Nie zarobili w ten sposób pieniędzy? Niech sobie odpowiedzą sami przed sobą, zanim znowu podniosą rejwach. A jeśli byli niezłomni, chwała im za to, i niech z czystym sumieniem ruszą do organów ścigania z donosami na internetowych złodziei.

Mała dygresja: pamiętamy jeszcze, jak największymi przeciwnikami sztuki socrealistycznej i stalinizmu po roku 1956 zostali ludzie, którzy do tego czasu byli ich gorliwymi wyznawcami.

Z powodu ubóstwa społeczeństwa dostęp do kultury nie jest równy, chociaż według założeń demokracji i konstytucji powinien cechować się elementarną przynajmniej sprawiedliwością. Czy ktoś, kto nie pracuje, jest rencistą albo ma zwykłą ‒ nie milicyjną, wojskową czy ubecką – emeryturę albo zarabia 1200 zł miesięcznie może pozwolić sobie raz w miesiącu na książkę, kino, teatr, koncert? Czy ktoś, kto zarabia 5, 10 i więcej tysięcy miesięcznie kradłby płytę Kazika w postaci marnej MP3 odbierając od ust ostatnią kromkę chleba jego głodnym dzieciom? A może raczej kupiłby sobie porządną, nieskompresowaną płytę CD?

Jest oczywiste, że ten kraj zmierza w stronę państwa niewolniczego, w którym zwykły obywatel zostanie zredukowany do roli dostawcy podatków i głosu wyborczego – podatków, które jak zwykle zostaną roztrwonione, głosu, który i tak nic nie zmieni na lepsze. Dopóki do władzy w Polsce nie dojdą Polacy, głęboko zainteresowani losem narodu i kraju, skazani jesteśmy na rosnące obciążenia podatkowe, pogarszający się stan oświaty i służby zdrowia, ograniczanie wolności gospodarczej, rosnące rozwarstwienie społeczne i towarzyszącą mu niesprawiedliwość, upadek kultury oraz inne objawy choroby państwa. Dlatego wszelkie ustawy wprowadzające de facto cenzurę i ograniczenie wolności gospodarczej uważamy za przejaw rosnącej opresji, prowadzącej prostą droga do terroru – terroru demokracji.