„Wszyscy wiemy, że sztuka nie jest Prawdą.
Sztuka jest kłamstwem, które sprawia,
że zaczynamy sobie uświadamiać prawdę,
a przynajmniej tę prawdę,
którą dane jest nam rozumieć.”
Sztuka jest kłamstwem, które sprawia,
że zaczynamy sobie uświadamiać prawdę,
a przynajmniej tę prawdę,
którą dane jest nam rozumieć.”
Pablo Picasso
Literackie smaki?
Czym jest pisanie dla kogoś, kto nie uprawia pisania? Nieznanym lądem, wyspą, krajem i czego by jeszcze nie wymyślać? Nieznanym? Oczywiście. Jest oddzieleniem. Rozumiesz? Zwykłe pisanie jest zwykłym pisaniem, które wpisane jest w naszą codzienność, czynność, która specjalnie nikogo nie dziwi. Lecz pisanie czynione przez pisarza, literata, poetę, stanowi akt zachwytu, bywa, że zdziwienia - „ty piszesz?!” A owszem, budzi to zdziwienie, bywa, że i wstydliwa sprawa dla samego autora, bo przecież, aż nadto to czynność niecodzienna, która owego posiadacza wyróżnia z tłumu. Właściwie to powiem niespotykanej wolności, w której piszący, jeśli mu dane ma możność wyrażania myśli jeśli takowe istnieją, które wykraczają poza codzienną wymianę myśli, dialogów, scen z życia. O, może to kwestia środowiska w którym wymienia się anegdoty, słynne myśli, czy też prowadzi się dyskusję na temat dzieł Prousta.
To pisanie niecodzienne w samej mierze jest bezcenne, bo jak nim nie może być, kiedy np. taka Brenda Ureland pisze, że „lepszym pisarzem można się stać jedynie poprzez stawanie się lepszym człowiekiem”. I co? Gdzie coś podobnego można usłyszeć? Na kazaniu w kościele? W lokalnej gazecie? W codziennym programie radiowym, czy telewizyjnym? Bądź też co ciekawego może być w słowach Carolyn Mackenzie: „jeśli trzymasz w szafie trupa, wyjmij go i zatańcz z nim.” Cóż, piszący niecodziennie musi mieć do powiedzenia coś więcej niż to, co zawiera język potoczny. Nie, nie oznacza to bynajmniej, że ludzie nie mówią niczego ciekawego, nie, bywa, że w potoku codziennej gadaniny wystrzelą coś niezwykle cennego, coś co zaliczyć można do kanonu życiowych mądrości. Rzecz w tym, że to umyka, że zapomina się. Dobre sobie, to nie ma znaczenia? Ma, dla tych, którzy w tym współczesnym szaleństwie szukają jeszcze jakichś smaczków, intelektualnych, duchowych etc. Podoba mi się tekst Ernesta Hemingwaya: „najcenniejszym darem dla dobrego pisarza jest wewnętrzny, odporny na wstrząsy wykrywacz gówna.” O matko, co za obraza majestatu. Jak można być tak wulgarnym! I tak oto, może ujawnić się dynamika życia wewnętrznego człowieka, w której to takich „G” jest znacznie więcej, aż strach się do nich przyznawać. Co to jednak oznacza? A to, że wcale niekoniecznie musimy być tacy święci i czyści na wskroś. Ciekawe w końcu jest to, że człowiek produkuje każdego dnia niezliczoną ilość myśli, tych kretyńskich również. Po co pisarz miałby je utrwalać? A może choćby po to, by ktoś poczuł się odrobinę lepiej, wrzeszcząc w duchu „mój Boże, nie jestem sam, ktoś jest bardziej rąbnięty niż ja”. Dlaczego z pozoru normalnie wyglądający człowiek, po wódce wydaje odgłosy tak dzikie i niezrozumiałe, że trudno pojąć jakim cudem określany jest mianem człowieka. A fuj! Albo co zrobisz gdy w twoim towarzystwie zdarzy się komuś puścić „bąka”? Przecież to samo życie, a dla obserwatora nieszczęśnik może okazać się świnią. William Faulkner pisze: „pisarz ponosi odpowiedzialność wyłącznie wobec swojej sztuki. Jeśli jest naprawdę dobrym pisarzem, będzie bezwzględny...W razie konieczności bez wahania obrabuje własną matkę, «Oda do urny greckiej» jest bowiem warta więcej od choćby nie wiem ilu staruszek”. Znowu obraza majestatu. W wielu przypadkach życie zionie nudą, dlatego ludzie wymyślają - dzięki Bogu są pisarze i rozmaitej maści inni twórcy. Gdyby nie ci wariaci cywilizacja dawno by „zdechła”. Wertuję książkę Nigela Wattsa pt „Jak napisać powieść” w poszukiwaniu ciekawych cytatów. Cytaty są rewelacyjne, a do każdego z nich można dopisać polemikę. Co też po ludzkim trupie skoro nie zostawia po sobie wspomnianej „Ody do urny greckiej”. Tak jak nudne są w większości przypadków nagrobki na których nie ma nic szczególnego; chociażby jakieś epitafium, życiowa myśl danego człowieka, a tu nic. Nudne. Wiem, profanacja, bo przecież pewnie pozostał w pamięci bliskich. O ile mnie pamięć nie myli na żadnym z nagrobków nie widziałem zdania „Styl to życie! To życiodajna krew myśli!” Akurat słowa te są autorstwa Gustawa Flauberta. Ludzie stają się wygodni. Wielkanoc. Masowe wysyłanie życzeń. Coraz częściej za pomocą sms-a powielając wymyślone wcześniej przez kogoś życzenia. Taka pamięć nadaje się na śmietnik nie umniejszając nikomu. Posilam się wspomnianą wcześniej książką, która niejako ma nauczyć jak napisać powieść, w końcu sama w sobie dotyczy sztuki pisania. Co z tego? Z jednej strony ma wpisać w pióro pisarza, technikę, podstawowe wymogi w końcu stosowną wiedzę. A to i tak wymyka się spoza technicznych ram. Prawdziwe pisarstwo ociera się o magię, choć co miałoby to oznaczać? Autor raz zdany jest na łaskę wydawcy, dwa, na łaskę czytelnika - jeden i drugi może umieścić autora w koszu jeśli myśli autora nie będą tak trafne jak np. słowa Ursuli LeGuin: „artyści to ludzie, których nie interesują fakty, tylko prawda. Fakty pochodzą z zewnątrz. Prawda pochodzi z wnętrza”. Ludzie powinni pisać, wyrażać swoje wewnętrzne prawdy, nawet te obłąkane. Bo dopiero to ujawnia całe spektrum naszego jestestwa - Piękno i Brzydotę, Normalność i Szaleństwo, Wzniosłość i Upadłość, Boskość i jego Przeciwieństwo. Dzięki temu poznajemy nasze ludzkie jestestwo. O tak, dla wielu pozostaną to kretyńskie pierdoły dla poszukującego przez literaturę i świat pisarza, może nieco głębszy wymiar życia. Co też może obchodzić matkę tekst pt „Literackie smaki” jeśli dowiaduje się o śmierci syna albo o szczęściu córki. Pewnie nic, albo prawie nic. Bycie pisarzem to przypadłość i ciągłe skłanianie głowy pod topór krytyki - autor zawsze będzie narażony na to, że wypisuje brednie - musi być nieprzeciętny, licząc się z inteligencją czytelnika. Smaku literackiego nie poczuje czytając w prasie o krowie, która zginęła w szambie. Rozumiem tragizm sytuacyjny i dramat rolnika - dla niego to rzeczywiście dramat, jak dla dziecka to, że gdzieś zapodział mu się pluszowy miś.
Jeszcze jakiś przemądrzały cytat? Proszę bardzo, totalne alibi nawet dla grafomanii, słowa Williama Carlosa Williamsa: „Dla poezji wszystko jest odpowiednim materiałem”. Przyzwyczaiłem się, że za pomocą słów ludzie zapisują wszystko, począwszy od ulicznej łaciny, skończywszy na słowie „Bóg”. Jaki z tego morał? Chwilowe być może zauroczenie lub zatrzymany w biegu czytelnik, szczęściarz ten, komu w życiu uda napisać się choć jedno zdanie w stylu wcześniej cytowanych autorów. Dlaczego? Bo są kształtotwórcze i zdecydowanie nadają się na nagrobki. Może i ja jestem nudny posilając się cud - myślami pięknych autorów. Cóż, być może kompleks postmodernisty dla którego wszystko już zostało napisane i powiedziane. Liczyć na jeszcze bardziej błyskotliwe zestawienie myśli? No dobrze, błogosławieństwo, jeśli przejdzie do historii literatury albo zapamiętanych ludzkich myśli. Trochę żałuję, że nie mogę zbytnio pobalansować sobie, po wzniosłej myśli literatury światowej...i proszę bardzo...ludzki dramat. Zawiodła maszyna, a przecież, poniżej autor zapisał kilka kapitalnych zdań wdzierając się w przestrzeń literackich smaczków. Tym razem mogę żałować, bo reszty nie pamiętam. Dlatego człowieku musisz silić się na pisanie niecodzienne, w którym zdarzyć mogą się ciekawe myśli. Powinienem być wściekły bo oto „nie wiedzieć” czemu maszyna dała ciała odejmując właściwie to, z czego najbardziej byłem zadowolony i tm oto sposobem nie poznasz najciekawszego. Pisanie to dramat jak chwilowa ułomność maszyny. Prawdopodobnie to jest samo życie, kiedy wymyka się esencja i nie da się jej powtórzyć. I oto mamy przewrotność zamiast Literackich smaków, powstał Literacki niedosyt, coś pomiędzy...a fuj!