LITERATURA SZTUKA FILOZOFIA SPOŁECZEŃSTWO
______________________________________________________________________


Poezja: Jan Siwmir WIERSZE SUBIEKTYWNIE WYBRANE




Troja

Tomaszowi Sobierajowi

O czym mam wam opowiedzieć,
kiedy tak siedzimy przy stole
pełnym wódki, zakąsek, sernika i tureckich delicji?

Czekacie na wrażenia z podróży,
a ja nie wiem, którą historię wybrać.
O królu Menelaosie, co naiwnie zaufał?
O kawałkach sznura na rękach Heleny?
Parys przecież musiał
skrępować ręce swojej ukochanej,
tak, dla niepoznaki, żeby świat nie mógł
nazwać jej dziwką.

A może chcecie usłyszeć o kolczykach całujących jej uszy,
zdumionych miękkością ciała, szeleszczących na wietrze
jak starożytne dzwoneczki?

Pragnąłem wziąć ją za rękę, zsunąć naszyjnik,
delikatnie dotykając ramion, splątać nasze włosy,
zastąpić słońce liżące rozgrzaną skórę szyi.
Przemknąć wśród jej niedomkniętych powiek
na drugą stronę naszych oddechów, upić się niedosytem
i spełnieniem.

Lecz tylko odwróciłem wzrok, schodząc ze wzgórza,
uciekając od samego siebie w bezpieczne,
sprawdzone marzenia.
Wybaczcie bogowie, stchórzyłem,
bo nie ma już Troi mogącej nas przygarnąć,
nie ma króla Priama.
Co gorsza,
objuczone kamieniami, dyszące zazdrością
greckie wojska zemsty
od wieków czają się w cynicznym uśmiechu
każdego z was.



Efez

W całym kraju powietrze drga echem minionych erupcji.
Pył unoszący się w słońcu zakrywa nagie ciała
zwalniając oddech,
a potem rytmicznie przyspiesza pomiędzy udami.

Falujące powietrze zaczyna rozmywać kształty ruin,
gdzieś słychać miauczenie kota, nawoływania przewodników,
podniesione z irytacji wielojęzyczne głosy .
Tysiące sandałów powtarza tu krok po kroku.

Słyszysz to, nie słysząc jednocześnie.
Otwierasz usta i czekasz aż wchłonie cię żar,
trzymając delikatnie za ramiona.
Przez chwilę czuć słony zapach spalonej w słońcu trawy,
ciepły powiew głodnej od pragnień ziemi.

Nieostrożnym ruchem strącasz
niedawno odkopany kawałek dzbana.
Delikatny stuk zabrzmiał jak dalekie,
antyczne dzwony .
Horyzont rozkołysał się rydwanem w galopie.
Zatrzęsło, zadrżało.

Lecz już po chwili nic nie ma. Odjechał.
Przyciskasz gliniane skorupy do twarzy, kalecząc dłonie
i szeptem dziękujesz za to,
że trzęsienia ziemi wciąż jeszcze są możliwe.


Jan Siwmir, 2009